tez-tak-mam

Jeśli szukasz, Droga Czytelniczko, książki, która jest jak szczera rozmowa w najlepszym, kobiecym gronie, taka wiesz – zdejmę na chwilę tę maskę „jest-wszystko-w-porządku” i pokażę Ci, jak jest u mnie naprawdę – to „też tak mam” Magdaleny Kostyszyn Cię nie zawiedzie. To jest po prostu na wskroś prawdziwy reportaż o kobietach. Skojarzył mi się z tym momentem, kiedy wstajesz rano, przemywasz twarz czystą, zimną wodą i w takim stanie spoglądasz w lustro. Bez makijażu, bez najmniejszej dawki kremu nawet – tylko absolutnie żywa i do kości prawdziwa Ty.

Znajdziesz w tej książce sporo ulgi i wytchnienia. Znajdziesz też poszerzenie swoich horyzontów – ale uważaj! Gdy już skończysz czytać, bardzo być może, że nie będzie Ci już tak łatwo oceniać innych kobiet. Być może zobaczysz po raz pierwszy wyraźnie, że każda toczy swoją wojnę. Nie znajdziesz za to złotych recept i porad. Jak każdy dobry reportaż, to surowa rzeczywistość, podana do Twojego stołu. Od Ciebie zależy, w jaki sposób ją przyrządzisz i jak ją sobie przetrawisz. 

Dla kogo jest „też tak mam” Magdaleny Kostyszyn?

  • Dla wielbicieli reportaży. Miłośników surowego opisu rzeczywistości. 
  • Dla kobiet – myślę, że każda z nas wyciągnie z tej książki coś innego, ale każda powinna przeczytać.
  • Dla facetów – żeby zobaczyć, co się dzieje „po drugiej stronie barykady”.
  • Dla osób, które lubią sobie same przetrawić książki i wyciągnąć wnioski. Nie ma tutaj porad i podsumować. Tylko żyćko. 

Jedna rzecz, którą możesz wynieść z „też tak mam” do siebie? 

Jeśli szukasz jednej rzeczy, którą możesz wynieść z książki Magdaleny Kostyszyn dla siebie, to myślę, że można ją sformułować w takich dwóch zdaniach:

Każdy człowiek toczy w sobie swoją własną wojnę. Nie masz prawa wydawać osądów i krytykować wyborów innych osób. 

To, czy ktoś ma dzieci, czy ich nie ma – to nie mój interes. To, czy ktoś zajmuje się domem, czy skraca macierzyński, żeby wrócić do pracy, bo już nie daje rady z tym całym dzieciowaniem – to też nie mój interes. Mogę wybrać dla siebie inną drogę, ale nie mam prawa patrzeć z wyższością, wyrzutem czy oceną na kogoś, kto postąpił inaczej. Nigdy nie mam kompletu informacji. Nigdy nie wiem, co się podziało w czyimś życiu.

Pozostałe lekcje z książki

Żeby komuś realnie pomóc, nie musisz robić wielkich gestów. Wystarczy, że będziesz – z uwagą i wrażliwością.  

Druga rzecz, którą wyniosłam z tej książki to takie poczucie, że żeby komuś pomóc, nie muszę robić jakiegoś nie wiadomo czego. Nie potrzeba wielkich gestów przyjaźni, czy miłości. Tak naprawdę w wielu sytuacjach liczy się obecność i wysłuchanie. Ale, zachowaj ostrożność. Obecność nie oznacza bycia obok, na pół gwizdka, z telefonem w ręce, lub myślami gdzieś daleko. Tylko takie: Jestem tutaj 100% dla Ciebie. Wysłuchanie drugiej osoby, danie jej możliwości do tego, by mogła, choć na chwilę zrzucić ten swój pancerz i odsłonić swoje serce. Zapewnienie, że ja jestem, nie oceniam, rozumiem i wspieram. 

Nie jesteś sama. 

Ostatnia lekcja z „też tak mam” to poczucie, że nie jesteśmy sami z problemami, przez które przechodzimy. Pamiętam, że kiedy urodziłam mojego synka i miałam ten etap naprawdę monstrualnego baby bluesa, czułam się tak, jakby otaczały mnie same szczęśliwe mamy, dla których rodzicielstwo to jest bułka z masłem. No bo patrząc na te wszystkie instagramy i pocztówki z wakacji, to łatwo dojść do tego wniosku. I pamiętam ten moment, gdy bardzo szczerze napisałam do przyjaciółki, jak mi ciężko – wiesz, taka chwila kompletnej szczerości, przyznanie: „u mnie wcale nie jest dobrze”. I w odpowiedzi dostałam właśnie „też tak mam”. Dostałam dużo wsparcia, dużo troski i przede wszystkim takie zapewnienie: ej, wcale nie jesteś wariatką. 

Dlatego pamiętaj, że nawet jeśli w Twoim najbliższym otoczeniu wydaje się, że nikt Cię nie zrozumie, warto zdjąć tę maskę, którą nosisz na codzień i pokazać z czym się zmagasz. Okaże się, że nie jesteś w tym sam/sama. A jeśli nawet w Twoim najbliższym otoczeniu nie ma osoby z podobnymi doświadczeniami, naprawdę warto poszukać szerzej – w internecie można znaleźć ludzi, którzy naprawdę czuli się w podobny sposób i udało im się przejść na drugą stronę. 

Jak to zastosować w praktyce?

I teraz najważniejsze. Jak możesz te lekcje wykorzystać w praktyce? Mam dla Ciebie dwa takie sposoby, które ja sobie wprowadziłam po lekturze tej książki. 

Czysta kartka

Pierwszy, to metoda „czystej kartki”. Tabula raza, czyli z łaciny właśnie czysta karta, albo czysta tablica – to taki pogląd filozoficzny, który zakłada, że wszystkie dzieci rodzą się jako takie „niezapisane” książki. I wszelka wiedza i to, kim się stajemy, spowodowane jest w dużej mierze naszymi doświadczeniami życiowymi. I teraz na potrzeby tego ćwiczenia, przyjmujemy, że tak właśnie jest. Pomijamy osobowość i skupiamy się na tym malutkim człowieku, który przychodzi na świat bezbronny i zaczyna doświadczać rzeczy.

I teraz, za każdym razem, gdy łapiesz się, że kogoś oceniasz, zadaj sobie pytanie: skoro dzieci rodzą się jako czyste karty, a ten człowiek jest teraz taki, a nie inny – to pomyśl tylko – co się musiało mu przytrafić, że stał się właśnie taki. I jak już powymyślasz te różne rzeczy, które mogły się stać, to teraz zadaj sobie pytanie, czy gdyby Ciebie to wszystko spotkało, czy może nie miałbyś/miałabyś podobnego spojrzenia na świat. Możesz się zastanowić w głowie, ale możesz też spróbować o tym popisać w dzienniku. Przygotowałam do tego odcinka takie krótkie karty pracy, które możesz sobie wydrukować i spróbować zrobić to ćwiczenie:

KARTY PRACY

Dzięki temu ćwiczeniu zyskasz nową perspektywę i być może poczujesz odrobinę współczucia względem ocenianej osoby. 

też tak mam

Odzywaj się

Druga praktyczna rzecz, którą możesz zrobić w ramach przerabiania tej książki, to wyrobienie sobie nawyku systematycznego odzywania się do bliskich Ci osób. No bo tak – masz w swoim życiu osoby, na których Ci zależy. No i zwykle jest tak, że na przestrzeni naszego życia, szczególnie gdy ma się małe dzieci, ten kontakt powoli zaczyna się rozluźniać. I te nasze bliskie kiedyś osoby, mogą doświadczać swoich wojen, a my nawet możemy o tym nie wiedzieć. Dlatego, jeśli chcesz temu zaradzić, stwórz sobie prosty system. 

Wypisz sobie w tabelce bliskie Ci osoby i wyznacz sobie taki cel, by co tydzień sprawdzać, co u nich słychać. Telefon, SMS, Messenger, mail – jak masz czas, to spotkanie – cokolwiek wciśniesz do swojego grafiku. I jak skontaktujesz się z kimś, to postaw sobie „X” w tabelce, przy imieniu tej osoby, w rzędzie oznaczającym dany tydzień. Generalna zasada jest taka – nie chodzi o to, żeby ta tabelka miała 100 osób. Lepiej mieć w niej 3-4 osoby, którym naprawdę poświęcisz czas i uwagę. Czyli dołożysz starań, żeby jednak zadzwonić, albo się umówić na spotkanie, albo coś podobnego, a nie tylko „co u Ciebie”. Co jeszcze jest ważne w tym punkcie? Zauważyłam, że pomaga, jeśli Ty zaczniesz – napiszesz co u Ciebie. Ale nie takie zdawkowe: „u mnie ok”, a raczej takie „zdarzyło się X i czuję się tak, a nie inaczej” albo „było mi ciężko, bo XYZ”. Czyli postaraj się trochę zdjąć swoją codzienną maskę i pokazać trochę serducha. I taką tabelkę do śledzenia znajomości też znajdziesz w kartach pracy do tego odcinka. 

Na dziś to już wszystko, życzę Ci samych udanych lektur i pamiętaj, że „też tak mam”.